- Nie przeszkadzajcie sobie. -powiedziała i szybko się odwróciła. Nie chciała by zobaczył, że płacze.
- Poczekaj! - Chłopak wyrwał się z rąk Pansy Parkinson i ruszył za Hermioną, która zaczęła biec korytarzem. Po chwili poczuła, że długie palce zaciskają się na jej nadgarstku... Powoli się odwróciła i spojrzała w te piękne, szare oczy...
- Chciałam... - zaczęła - Chciałam się pożegnać...
- Pożegnać? - Głos mu się załamał - Nie rozumiem.
- Wyjeżdżam. Daleko. I już pewnie nie wrócę. Nigdy. - Opuściła wzrok i powoli wyciągnęła rękę z jego dłoni. - Cieszę się, że cię poznałam. - Po tych słowach odwróciła się i wierzchem dłoni otarła samotną łzę.
- Zanim odejdziesz... Mogę coś zrobić? - Głos chłopaka brzmiał już pewniej, choć nadal słychać w nim było smutek. Zatrzymała się.
- To zależy.
- Mogę spróbować przekonać cię, żebyś została?
- Nie uda ci się.
- Daj mi szansę. Tylko o to proszę. - Hermiona znów się odwróciła.
- No dobrze. Masz 5 minut. Ani sekundy więcej.
- Cała Granger. - Zaśmiał się smutno. Powoli zbliżył się do dziewczyny. - Skoro mamy się pożegnać to wypadałoby przytulić kolegę, prawda? - W jego głosie pobrzmiewała tak dobrze jej znana nutka ironi.Podszedł do niej i mocno przytulił. Po chwili delikatnie wyplątała się z jego uścisku, ale on chwycił ją za dłonie. Cały czas patrzył jej w oczy. Bardzo powoli przyciągnął ją do siebie, a potem delikatnie przyparł do ściany. Podszedł jeszcze bliżej... Dzieliły ich centymetry... A potem pochylił głowę nie spuszczając z niej wzroku... Przejechał swoimi długimi, chłodnymi palcami po jej policzku... Jego usta zbliżyły się do jej ust... Pocałował ją... Bardzo delikatnie, jakby była porcelanową laleczką... Później jakby nabierał pewności. Całował ją coraz bardziej zachłannie, jakby bał się, że zaraz to się skończy. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Naparł na nią i przylgnął do niej całym ciałem... Jedną rękę wciąż trzymał na jej policzku, a drugą powoli zjechał do nogi, którą podciągnął... Dziewczyna owinęła mu je wokół pasa. Kiedy skończył im się zapas tlenu z niechęcią się od siebie oderwali, ale chłopak już sunął swoimi ustami po twarzy dziewczyny... Delikatnie muskał jej szyję...
- Nadal chcesz jechać? - Wyszeptał wprost do jej ucha przyprawiając ją tym samym do zawrotów głowy.
- Chy-chyba n-nie.. - wysapała, a on uśmiechnął się szeroko. Był to prawdziwy, piękny uśmiech, a nie szyderczy uśmieszek, którym zwykle ją obdarzał. Już wiedziała. Wiedziała, że jest do szaleństwa zakochana w Draconie Malfoyu.
~*~
I wreszcie dodaję prolog... Mam nadzieję, że wam się podoba ;3
I pamiętajcie! Czytacie = Komentujecie! ;)